Opracowanie: Liliana Tryka
Spotkanie
z Panią ppłk Danutą Gałkową, Damą Orderu Virtuti Militari
24 października 2013 r. odbyło się kolejne spotkanie pokoleniowe w ramach „Spotkań z historią Wojska Polskiego” zorganizowane przez Wojskowe Centrum Edukacji Obywatelskiej i Klub VM. Gościem Honorowym była Dama Orderu Virtuti Militari, członek ruchu oporu podczas wojny, uczestniczka Powstania Warszawskiego. Niestrudzona, jak zawsze chętna i nieodmawiająca zaproszeniom na tego typu spotkania, Pani ppłk Danuta Gałkowa.
To są dla mnie bardzo ważne spotkania. Miałam wtedy tyle samo lat… Trzeba opowiadać, mówić, aby nie zapomnieli, gdy nas zabraknie. Bo ta tragedia nie może się powtórzyć – ze wzruszeniem podkreślaPani Pułkownik.
Tematem październikowego spotkania były dzieje najstarszego, polskiego orderu bojowego Virtuti Militari i losy wojenne Pani płk Danuty Gałkowej. W spotkaniu wzięli udział uczniowie szkół warszawskich: CXXV LO im. Waldemara Milewicza, Gimnazjum nr 2 im. Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, Gimnazjum nr 30 im. gen. Kazimierza Pułaskiego oraz Gimnazjum nr 39 im. Agaty Mróz-Olszewskiej. Tym razem spotkanie odbyło się na terenie Muzeum Wojska Polskiego, który wraz z WCEO i Klubem VM uczestniczył w przygotowaniach, a pracownicy zaprezentowali młodzieży wybrane wystawy i eksponaty.
W imieniu organizatorów gości i uczestników przywitali: dr Henryk Łatkowski - Zastępca Dyrektora Muzeum WP i mgr Jolanta Macenowicz - Kierownik Oddziału Działalności Kulturalnej WCEO.
Spotkanie zorganizowali i przeprowadzili mgr Liliana Tryka i mjr Włodzimierz Tryka z Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej, we współpracy z dr. Bartłomiejem Bydoniem z WCEO i dr. Zbigniewem Dunin-Wilczyńskim z Muzeum WP, którzy przedstawili historię Orderu Virtuti Militari.
Spotkanie upłynęło w wyjątkowej, pełnej wzruszeń atmosferze, którą uczestnicy zawdzięczają przede wszystkim Pani Danucie, jej nietuzinkowej osobowości i niezwykle interesującym wspomnieniom. Uczestnicy spotkania zapamiętają Ją jako osobę dzielną i odważną, na którą koledzy i koleżanki mogli zawsze liczyć, ale też jako osobę bardzo pogodną, z dystansem do siebie i pełną poczucia humoru.
Na zakończenie spotkania wykonano wspólną fotografię, po czym młodzież zwiedziła wybrane ekspozycje Muzeum Wojska Polskiego dotyczące dziejów Orderu Virtuti Militari.
Pani ppłk Danuta Gałkowa podczas wojny należała do ruchu oporu, potem brała udział w Powstaniu Warszawskim. Mówi się o kombatantach nierzadko, że ich życiorys, to gotowy materiał na książkę lub scenariusz filmu. I tak jest w przypadku Pani Danuty. Biografią Pani Gałkowej zainteresowano się w Japonii, gdzie zrealizowano film biograficzny i napisano książkę. W Polsce, dotychczas, ukazała się książka „Byłam warszawskim Robinsonem”, wydany został (przez Muzeum Powstania Warszawskiego) komiks oparty na biografii „Blondynki”, zrealizowano program dokumentalny i wiele wywiadów. Na podstawie niektórych z nich, a także dzięki informacjom uzyskanym w przeprowadzonej rozmowie w Klubie VM, opracowano krótką biografię, którą prezentujemy poniżej. Materiał fotograficzny pochodzi z archiwum prywatnego Pani płk Danuty Gałkowej, Klubu VM i autorki opracowania. Przedstawiamy kobietę, wówczas – bardzo młodą dziewczynę, u której okrutna rzeczywistość wojenna i szczególna w swoim rodzaju atmosfera walczącej Warszawy wyzwoliła największe wartości: przyjaźń, odwagę, poświęcenie i bohaterstwo, a także wierność przysiędze wojskowej. U której - jak u wielu innych - wybuch wojny przewartościował wszystko, wszystko dotychczasowe przekreślił i postawił przed najcięższymi do wyobrażenia egzaminami życiowymi. Bez najmniejszych ulg. Bez – znieczulenia.
Miej duszę Polki, serce anioła,
hartuj swą duszę wśród łąk i zbóż,
przed nieszczęściem nie schylaj czoła,
bądź opiekunką zbolałych dusz
- z notatnika Danuty Gałkowej, zapisane kilka dni przed Powstaniem Warszawskim.
płk w st. spocz. Danuta Józefa GAŁKOWA
pseud. „Blondynka”,
sanitariuszka i łączniczka w Powstaniu Warszawskim, żołnierz Armii Krajowej. Odznaczona Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Medalem Za Warszawę, Medalem Florence Nightingale „za wybitne zasługi w ratowaniu ludzkiego życia”, Medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata oraz Medalem Pro Patria.
Danuta Józefa GAŁKOWA z domu Ślązak, urodziła się 19 marca 1924 roku w Warszawie. Mieszkała, wraz z rodziną, na warszawskiej Pradze. Przed wybuchem II wojny światowej uczęszczała do Gimnazjum Handlowego Towarzystwa Krzewienia Wiedzy Handlowej. Była harcerką, we wrześniu 1939 roku pełniła służbę w 301 punkcie sanitarnym przy Szpitalu Przemienienia Pańskiego na Pradze jako telefonistka-dyspozytorka karetek pogotowia.
W czasie okupacji pracowała w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych w Wydziale Świadczeń Długoterminowych (obecnie Wydział Rent i Emerytur). Równocześnie należała do konspiracji. W 1940 roku wstąpiła do ZWZ, przeszła szkolenie sanitarne i wojskowe w Strudze. Gdy wszyscy wybierali sobie pseudonimy, siedemnastoletnia wówczas Danuta chciała przybrać pseudonim „Wilczyca” Jednak koledzy z drużyny zaprotestowali i na czele z dowódcą (Mieczysław Gałka „Elegant”) przegłosowali pseudonim „Blondynka”.
„Wilczycą” była w kontrwywiadzie, ale o tej służbie nikt nie wiedział. „Zwerbowali mnie przez harcerstwo” - wspomina dzisiaj. Początkowo przepisywała na maszynie ulotki, które podrzucano osobom utrzymującym kontakty z Niemcami, potem zaczęła rozpracowywać ludzi współpracujących z gestapo.
Rodzina, przyjaciele z plutonu - wszyscy mieszkali na Pradze. Dom rodzinny „Blondynki” znajdował się przy ul. Św. Wincentego, Danusia mieszkała z rodzicami Józefem i Agnieszką Ślązakami (mama z domu Starzyńska), licznym rodzeństwem i babcią Teodozją. Ojciec w czasie okupacji pracował jako konduktor w tramwaju, codziennie przejeżdżał przez getto. Cała rodzina angażowała się w pomoc dla zamkniętych w getcie. Ojciec, Józef Ślązak [zginął w obozie w Flossenbürg] przerzucał żywność w specjalnie szytych workach.
Rodzina zaopiekowała się też żydowską dziewczynką. W 1941 roku matka przyniosła do domu półtoraroczną Gizelę. Dziecko było bardzo chore, lekarze nie dawali szans na przeżycie. Rodzina zdecydowała zająć się przygarnąć dziewczynkę. Danusia, dzięki swoim kontaktom w konspiracji, pomogła w zdobyciu nowej metryki dla dziecka. Tak narodziła się Stefcia Szymkowiak, oficjalnie - kuzynka, córka rodziny z kresów.
Urodziłam się w warszawskim getcie w listopadzie 1940 roku, rodzice zginęli w obozach, ja zostałam wyniesiona z getta w plecaku i oddana pod opiekę rodzinie Ślązaków, która dbała o mnie do końca wojny. Państwo Ślązakowie mieli sześcioro własnych dzieci, ratując mnie podejmowali więc ogromne ryzyko. Ich najstarsza córka - Danusia - troszczyła się o mnie jak o własną siostrę – opowiadała po latach Gizela Alterwajn, która obecnie mieszka w Urugwaju z mężem i dziećmi.
Przed wybuchem Powstania Warszawskiego 20-letnia Danuta pracowała w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych przy ul. Słowikowskiego (obecnie Spasowskiego) jako praktykantka. Równocześnie działała w konspiracji. Z tego okresu Pani Gałkowa szczególnie emocjonalnie wspomina przysięgę wojskową; pojawiają się te same uczucia wzruszenia i przejęcia, jak przed laty:
Bardzo dokładnie pamiętam [składanie przysięgi] i pamiętam, kto był nawet. Ja bym mogła poznać tych ludzi, bo tak to mam zakodowane w pamięci, że widzę to mieszkanie, ten dom, ulicę. Ulica Popiel naprzeciwko fabryki Fuchsa, to było na piętrze, to taka stara kamienica, typowy dom mieszczański z ciemnymi zasłonami, na stole krzyż. Było dwóch dowódców. Jeden, pamiętam jak dziś, porucznik „Roman” – to pseudonim - i drugi „Albatros”. Wtedy składałam tę przysięgę. Cała się trzęsłam, bo to było po raz drugi. Pierwszy raz składałam przysięgę w harcerstwie, bardzo to przeżyłam i drugi raz wtedy w czasie okupacji.
Wkrótce coraz częściej, coraz wyraźniej zaczęto mówić o powstaniu, rozpoczynały się przygotowania. Również pluton „Blondynki” przygotowywał się do walki. W niedziele wszyscy wyjeżdżali do Lasów Strudzkich na szkolenie wojskowe. Dziewczyny przechodziły kurs sanitarny, Danusia dostała polecenie uszycia stu opasek biało-czerwonych. Podczas spotkań w mieszkaniu rodziny Ślązaków chłopcy uczyli się obsługiwać bronią, trenowali rozkładanie i składanie jej po omacku, ćwiczyli pod obrusem. Najczęściej spotykali się właśnie u „Blondynki”. Rodzina akceptowała jej służbę w konspiracji, ale mama przeciwna była udziałowi córki w powstaniu.
Przygotowywali się do walki, a niewyobrażalne emocje, perspektywa wspólnej walki o wolną Polskę sprzyjała przyjaźniom i dobrej współpracy.
Wiadomość o rozpoczęciu powstania Danuta Gałkowa otrzymała w pracy. Przyjmowała właśnie interesantów w sprawie rent, gdy pojawił się łącznik z rozkazem: Dzisiaj na godzinę czwartą masz być na ulicy Żelaznej w stolarskim dużym zakładzie – poinformował krótko nieznajomy chłopak.
„Blondynka” była przygotowana na tę wiadomość, od kilku tygodni nie pojawiała się w domu w obawie, że mama ją zatrzyma. Mieszkała u koleżanek i kolegów. Z rodzicami kontaktowała się rzadko. Dzień, czy dwa przed wybuchem powstania odszukał ją tata. Próbował namawiać do powrotu do domu, ale - bezskutecznie. Nie wyobrażała sobie, że po złożeniu przysięgi wojskowej, mogłaby nie wziąć udziału w powstaniu. Tata westchnął ciężko, ale odpowiedział, że mnie rozumie. I mocno przytulił - wspomina Danuta Gałkowa.
Pracowałam na Słowikowskiego, więc miałam już na Żelazną blisko i nie było kłopotów. Tylko pobiegłam jeszcze, w ciągu dnia, do kolegi na Strzelecką, zabrałam swój chlebak, bo u niego był i wzięłam płaszcz prochowiec, który potem się przydał do onuców, bo chodziłam w saperkach. Były te saperki, o kilka numerów za duże, więc chłopaki mnie nauczyli jak należy nogi zawinąć, żeby można było chodzić.
Na pytanie, jak pamięta dzień wybuchu Powstania, wspomina: Po pierwsze, euforia, biało-czerwone flagi pokazały się na domach, ludzie byli szczęśliwi. Potem zaczął padać deszcz wieczorem. I pierwsi ranni, bo każdy chciał wrócić do swojego domu, a przecież wiadomo, że nie wszyscy zdążyli. Byłam komendantką sanitariatu. Miałam kilka dziewczyn i w nocy zrobiłam z nimi egzamin, co, która umie. Tam dwie, to owszem, były po przeszkoleniu, ale inne nie. Przede wszystkim, na przykład, zabandażować głowę, to nie jest takie proste, to trzeba umieć i to trzeba robić kilka razy, żeby dobrze wyszło. Gdzieś na trzeci dzień zostawiłam swoją grupę dziewcząt, zameldowałam się u porucznika „Zwrota” i powiedziałam, że ja wolę pójść do swojego plutonu, z którym byłam zżyta w czasie okupacji. On się tak na mnie popatrzył i mówi: „No, »Blondynka«, ty to też masz pomysły”. „No mam. Całe życie takie miałam. Zgodził się. Po mnie została inna dziewczyna, a ja przeszłam do drużyny »Eleganta»”.
Do drużyny batalionu „Chrobry I” przeszła w pierwszych dniach powstania. Dowódcą był plut. pchor. Mieczysław Gałka, pseud. „Elegant”. Batalion „Chrobry” walczył na Żelaznej, Miedzianej, Pańskiej, Senatorskiej, Stawkach, Długiej. W drodze po broń na Żoliborz (kanałami), drużyna została ostrzelana. Danuta Gałkowa otrzymała wiadomość, że na Żoliborz nie doszli, a „Elegant” jest wśród rannych, na Freta. Poszła do niego natychmiast po otrzymaniu wiadomości, następnego dnia. 31 sierpnia na Pasaż Simonsa [nieistniejący dzisiaj żelbetonowy, sześciopiętrowy budynek handlowo-czynszowy u zbiegu ulic Długiej i Nalewek w Warszawie, w Powstaniu Warszawskim - reduta broniąca dostępu do Starego Miasta], gdzie stacjonował oddział, spadły bomby. To był dzień, w którym batalion „Chrobry” poniósł największe straty, śmierć poniosło wówczas prawie 300 żołnierzy).
1 września w piwnicy przy Freta 1 wybuchł pożar. Ranni przeczołgali się na ulicę Mostową. „Eleganta” przeniesiono do lokalu restauracyjnego „Pod Krzywą Latarnią”, gdzie zorganizowano szpital. Wkrótce dołączyła do niego „Blondynka”, której udało się zbiec przed Niemcami z mieszkania przy Mostowej 3.
W szpitalu „Pod Krzywą Latarnią” było około 200 rannych. Jeszcze tego samego dnia batalion przeszedł kanałami do Śródmieścia. Danuta Gałkowa nie ewakuowała się, bez wahania została z rannymi powstańcami, aby im pomóc.
Nigdy nie poznała ich tożsamości. Był Marian z jakiegoś oddziału, miał żonę z córeczką na Nowym Mieście, a matkę na Tamce. Jakiś starszy pan Zieliński. Nie miała środków, by ich leczyć. Dziękowali wzrokiem, głaskali po rękach, ale umierali. Któregoś dnia przyszli Niemcy. Pewnie któryś z nich usłyszał jęki. Kazali wychodzić. Chciała krzyczeć, by nikt się nie ruszał, ale nie umiała. Wyczołgało się ośmiu. Siedmiu zginęło, jeden postrzelony, Andrzej Dybaś z „Zośki”, udał tylko martwego i zdołał do nich wrócić. Potem umarł.
Pozostali we trójkę: „Elegant”, Edek Matecki i „Blondynka”. Wkrótce, już tylko Pani Danuta z "Elegantem"... Danuta Gałkowa dowiedziała się o kapitulacji powstania 8 października, gdy zdecydowała się wyjść z kryjówki, aby zdobyć wodę i pożywienie (pamiętała, że po przeciwnej stronie ulicy był przysypany gruzem sklepik). Życie całej trójce uratowali pracownicy szpitala przy ul. Płockiej, którzy mieli specjalne przepustki uprawniające do wyszukiwania na Starówce rzeczy przydatnych dla szpitala. Rannych udało jej się przetransportować do szpitala. Tam zoperowano „Eleganta” - nieunikniona okazała się, niestety, amputacja nogi. Danuta Gałkowa cały czas asystowała przy operacji.
7 października zdecydowała się wyjść z piwnicy, by szukać pomocy. Nieważne gdzie i nieważne u kogo. Gdy oczy przyzwyczaiły się już do światła, zobaczyła siostrę zakonną, wychodzącą z kościoła św. Jacka wraz z grupą ludzi. Powiedzieli, że już jest po kapitulacji i nie trzeba się ukrywać. Poszła do szpitala na Płocką. Wróciła z przepustką od doktora Woźniewskiego, z wózkiem i dwoma oficerami AK. Gdy jechali do szpitala, szła obok wózka i trzymała „Eleganta” za rękę. Co chwila tracił przytomność.
Zapytała, czy może asystować przy operacji. Profesor Manteuffel najpierw powiedział: „Dziecko, nie dasz rady, ty sama potrzebujesz lekarza” - ale widząc, że nie puszcza ręki „Eleganta”, zrozumiał, że nie ma tu miejsca na logikę i racjonalne argumenty.
9 października 1944 roku, gdy jechali długimi szpitalnymi korytarzami na amputację nogi, „Elegant” nagle zapytał: „Zostaniesz ze mną?”. „Przecież jestem” – odpowiedziała.
Ślub Danuty Ślązak i Mieczysława Gałki odbył się15 kwietnia 1945 r. w kościele Matki Bożej Loretańskiej na Pradze. Przeżyli ze sobą 30 lat, doczekali się dwóch córek. „Elegant”. Mieczysław Gałka zmarł w 1975 r.
Danuta Gałkowa wystąpiła w filmie dokumentalnym Krzysztofa Langa z 1994 r. pt. „Powstanie warszawskie 1944”. Jest także bohaterem jednego z odcinków cyklu „Rewizja nadzwyczajna” Dariusza Baliszewskiego. Swoje wspomnienia z czasów wojny wydała w książce „Byłam warszawskim Robinsonem”. Jest też bohaterką jednego z komiksów o Powstaniu Warszawskim.
W Japonii, pod koniec lat osiemdziesiątych, Tsutomu Iwakura napisała książkę o „Elegancie” i „Blondynce”. Gdy doszło do kwestii honorarium, Danuta Gałkowa odmówiła przyjęcia pieniędzy: Moja miłość i moje przeżycia nie są na sprzedaż.
Danuta Gałkowa po wojnie pracowała m.in. w Centralnej Radzie Związków Zawodowych, była działaczką ZBoWiD-u i ZPW. Do dziś aktywnie uczestniczy w życiu kombatantów, jest m.in. członkiem Zarządu Stowarzyszenia-Klubu Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari. Aktywnie bierze udział w uroczystościach, licznych spotkaniach z młodzieżą, nie odmawia też zaproszeniom na uroczystości i spotkania poza Warszawą.
W 1959 r. otrzymała Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari. Odznaczona została również Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Medalem za Warszawę, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2000 r. Danutę Gałkową uhonorowano Medalem Florence Nightingale „za wybitne zasługi w ratowaniu ludzkiego życia” nadawanym przez Komitet Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Jest to najwyższe międzynarodowe odznaczenie pielęgniarskie. W 2010 roku otrzymała tytuł (wraz z przyznaniem pośmiertnie jej rodzicom) Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. 9 stycznia 2012 roku Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych dr Jan Stanisław Ciechanowski uhonorował Danutę Gałkową Medalem Pro Patria nadawanym za szczególne zasługi w kultywowaniu pamięci o walce o niepodległość Ojczyzny.
LT
Na zdjęciach m.in.:
* Odznaczona Medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata Danuta Gałkowa oraz ocalona Gizela Alterwajn z Urugwaju [Warszawa, 24.03.2011., fot. archiwum prywatne D. Gałkowej].
* W lipcu 2014 roku ppłk Danuta Gałkowa otrzymała z Białego Domu fotografię z autografem Prezydenta Barraca Obamy wraz z osobistymi pozdrowieniami od Prezydenta